Sama na placu boju
Niby wtorek, ale w sumie taki upośledzony poniedziałek.
A, i tak, grzyby okazały się po prostu ciężko strawne. Na tyle, że żołądek myślał, że umiera. I ja w sumie za jego przykładem też..
W każdym razie, zostałam dzisiaj w biurze sama od godzin porannych. Czemu? Już zdążyłam jedną koleżankę wkurzyć na tyle, że sobie po prostu poszła. I pracuje dzisiaj z domu. Druga przyszła tuż za nią, ale została tylko na chwilę - okazuje się, że od weekendu ma problem z paskudami (pluskwami) w mieszkaniu, które przeszły od sąsiada i zadomowily się u niej na dobre. Jako, że może być nosicielem tych stworzeń, zwinęła się szybko, by wygotować szkodniki.
No i tak z trzech czarownic została tylko jedna.
Ps. Ernest nadal stoi pod werandą...
Komentarze
Prześlij komentarz